I włączyła telewizor z prawdziwie
szczerym zamiarem obejrzenia serialu. A wtedy oni, ci na górze, zaczęli stukać,
pukać i wiercić dziury w ścianach. I wyłączyła telewizor, zabierając się za
pisanie kolejnej notatki, gdyż świdrujący, wołający o pomstę do nieba dźwięk wiertarki
nie pozwalał na oglądanie dalszych losów Ferdynanda K.
Ktoś w jednym z
komentarzy napisał, że rozpoczynanie zdania od samogłoski jest znamienne dla stylu
biblijnego (autorka komentarza zapewne usłyszała to stwierdzenie na polskim i
próbowała błysnąć wiedzą), więc specjalnie dla niej postanowiłam w taki właśnie
sposób rozpocząć swój dzisiejszy wywód.
Nie wiem jak wy, ale ja
uważam, że „Świat według Kiepskich” to serial dla ludzi inteligentnych
(zaraz ktoś mi pewnie napisze w komentarzu, że uważam się za istotę
superinteligentną, bo tak mi wyszło w teście IQ na TVN-ie). Trzeba odrobinę ruszyć główką, żeby zrozumieć, co poeta…
ekhm… znaczy twórca miał na myśli, w tak
prześmiewczy sposób ukazując polskie społeczeństwo. Jednak zapewne istnieje też
spora grupa osób, dla których „Kiepscy” to po prostu marna komedia o menelowatym
bezrobotnym, któremu żona w każdym odcinku zadaje zasadnicze pytanie: „A w pośredniaku
byłeś?”. W serialu tego typu nikt nie znajdzie elementów grozy, prawdziwej sensacji czy wielkich dramatów miłosnych. Nikt nie będzie opłakiwał śmierci
głównego bohatera, narażonego na konfrontację z kartonem, bo nawet, jeżeli w jakimś odcinku bohater zginie,
to w kolejnym będzie miał się już dobrze, siedząc na fotelu, popijając piwko i
złorzecząc na łysego sąsiada, który jest mendą, świnią i oszustem bazarowym.
Do czego piję i co to
ma wspólnego z oceną pracy oceniających nasz blog? W sumie niewiele, poza tym,
że gatunki zarówno seriali jak i tekstów są różne i nie powinno się w komedii
szukać fabuły rodem z thrillera. A nie, jeszcze jedno się z tym łączy - gusta.
Gusta są różne, jednak nie wyobrażam sobie, żeby krytyk, po obejrzeniu „Teatru
śmierci” Kantora, napisał w recenzji, że wszystko było do bani, bo brakowało
komizmu.
Muszę przyznać, że nie
spodziewałam się takiego odzewu na „blogaskowy pościk”. Komentarze były różne,
wydaje mi się, że przeważały pozytywne (jeżeli się mylę, pewnie ktoś mi to wytknie prędzej czy później,
więc bez obaw), ale z niektórych stron poszła lawina. „Gówniara, małolata,
wielka polonistka” itp. itd.
Teraz pewnie powinnam
się kajać i błagać o wybaczenie różnych komentujących osobistości za mój jakże
haniebny wybryk. Zamiast tego, jako pokutę, pozwoliłam sobie wypisać moje:
SIEDEM
GRZECHÓW GŁÓWNYCH
1. Napisanie krytycznego
artykułu.
Autorze, oceniające mają
immunitet na krytykę. Nie wolno powiedzieć o nich złego słowa. Nie bierz
przykładu ze mnie, ja jestem "biednym, skrzywdzonym dzieckiem (z rysą na
psychice)", na dodatek emanuję "żądzą zemsty", a wszystko tylko dlatego, że"nie
potrafię przyjąć krytyki".
2. „Jechanie” po
ocenialniach.
Zapamiętaj, drogi
autorze. Kiedy oceniająca po tobie pojedzie, nadstaw drugi policzek. Nawet,
jeżeli wiesz, że nie ma racji, nie mów o tym nikomu. Takie rzeczy trzeba
zamiatać pod dywan. Nie wolno dopuścić, żeby ktokolwiek dowiedział się o
kompromitacji.
3. Niewdzięczność.
Autorze, wiedz, że oceniające
wkładają masę czasu i trudu, żeby cię
zgnoić. Doceń to!
4. „Pisanie fanfika
tylko po to, żeby kpić, szydzić, drwić, wyśmiewać się z ciężkiej, żmudnej, wręcz
heroicznej pracy oceniających”.
Autorze, weź pod uwagę,
że czytanie z zrozumieniem niektórych boli. Napisanie wyraźnie (nie małym
druczkiem, do którego czytania niezbędna jest lupa), że ff powstał na forum dla
zabawy, dopiero potem został wklejony na blog, nie skutkuje).
5. Posiadanie czasu.
Bo jak ktoś śmie
posiadać czas na pisanie czegoś dla zabawy i wstawienie tego na blog! Toż to
karygodne!
6. Brak współczucia dla „gorszego dnia”.
Autorze, wiem, że szukanie
dla oceniających usprawiedliwienia na siłę to kiepski pomysł. Zwłaszcza, kiedy
rzekomy „gorszy dzień” jest widoczny w każdym komentarzu oceniającej i
decyzjach właściciela ocenialni. Ale musisz to uszanować. To nic, że nikt nie
szanował ciebie.
7. Znęcanie się
psychiczne i publiczne.
"Tak na twój język jest to znęcanie się psychiczne i
publiczne(bo przecież internet jest dostępną formą komunikacji)." Autorze,
uważaj, co piszesz publicznie. Każda forma odpowiedzi na „objechanie cię” może
zostać użyta przeciwko tobie!
Sąsiedzi przed chwilą przestali wiercić. Szkoda, że „Kiepscy”
już się skończyli. Ale jest prawie dwudziesta pierwsza, więc ja, gówniara,
małolata (mogłabym napisać, że pełnoletnia jestem już od wielu lat, ale wtedy zapewne
padłby argument „że mam umysł gimnazjalistki” i pytanie „czy robiłam
prześwietlenie czaszki, żeby być pewną, że w ogóle mam mózg”) powinnam pójść spać. Zanim jednak pójdę spać, będę „na tyle głupia” i opublikuję swoje „farmazony” - jak to określiła jedna
z komentujących. Cóż, czego się nie robi dla sławy…
Dziękuję wszystkim za zainteresowanie tematem. Może, jak już zdobędę sławę, zaczną w ocenialniach „głaskać mnie po
główce”. :)
Sanu
Sanu