niedziela, 27 stycznia 2013

Kilka słów prawdy

Nie próbuj twierdzić, że oceniająca nie ma racji. Nie próbuj wytykać jej błędów oraz absurdów. I nigdy, ale to przenigdy, nie próbuj sugerować,  że powinna się douczyć. Bo to podchodzi pod paragraf! A z paragrafami nie ma żartów. Zwłaszcza z tymi powyginanymi jak mniemanie o sobie niektórych pań oceniających. Ale od początku…

Ten blog to prowokacja. Tak po prostu. Nie powstał po to, by chwalić się na nim swoją twórczością literacką. Osoba o nicku SaYuKo nie istnieje (przynajmniej jako autorka zamieszczanego tu fanfika), to zwykły, banalny, wymyślony na szybko skrót od Sanu, Yukami, Koko. Trzech osób, które napisały coś dla żartu, dla zabawy. Na pewnym forum, fragmencik po fragmenciku, dorzucały swoje, często absurdalne pomysły, dobrze się przy tym bawiąc. W końcu padł pomysł, wkleimy tekst na blog i zgłosimy się do oceny. Zobaczymy, jaka będzie reakcja na nasze „głupawkowe dzieło”. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Rezultaty przeszły nasze najśmielsze oczekiwania!
Zacznijmy od słowa „krytyka”. Och, to słowo padało pod naszym adresem częściej niż śnieg tej zimy. Żeby być bardziej dokładnym, padało w kontekście braku umiejętności przyjmowania krytyki. Niestety, to już chyba jakaś mania wielkości oceniających, ale każda, nawet najbardziej logiczna, choć czasem złośliwa odpowiedź na zarzut w ocenie, były kwitowane w ten sposób: nie umiesz przyjąć krytyki. Otóż umiem. Jednak przyjęcie krytyki, a wytknięcie oceniającej jej błędów to dwie różne sprawy. Niestety, ego niektórych oceniających jest zdecydowanie przerośnięte. I nic nie da tłumaczenie im, że naprawdę żaba pisze się przez „zet z kropką” a nie „er zet”, kiedy oceniająca twierdzi, że pisanie przez „żet” jest błędem. To oczywiście hiperbola, ale pokazuje podejście takich osób. „Ja oceniłam, a jak ktoś się z czymś nie zgadza, oznacza, że nie umie przyjąć krytyki.” I koniec dyskusji. Nie koniec? Można jednak bronić swoich racji? No niestety, często próba dyskusji, wytknięcie absurdów oceniających kończy się w ten sposób, że komentarze zostają usunięte. Przecież ocenianlia nie może pozwolić, by ktoś ośmieszył oceniającą. Inaczej, wróć. Nie może pozwolić, żeby oceniająca ośmieszyła sama siebie w swoich własnych odpowiedziach na komentarze. Prawda, „Oceny opowiadań”?
Na pierwszy ogień „Oceny opowiadań”, nowy (wówczas) blog poświęcony, jak sama nazwa wskazuje, ocenom opowiadań. Niestety, brakuje im w regulaminie dość istotnego punktu, który informowałby, że krytyka oceniających jest niemile widziana. Że oceniający będzie broniony nogami i rękami przez ekipę i założycielkę, a gdy to nie pomoże, wszelkie komentarze zostaną usunięte. O, przepraszam, nie usunięte. Schowane, tak, by nikt nie mógł przekonać się o kompromitacji jednej z pań oceniających. Na szczęście, a może nieszczęście ekipy bloga oceniającego, sklerozy jeszcze u mnie nie stwierdzono, więc pamiętam to i owo.
Ola, osoba, która oceniała blog. Wrażenie… Sztywna, jakby połknęła kij od szczotki (nie mogę się oprzeć porównaniu do pani Frau z „Włatców móch”), ego jak stąd do Bydgoszczy (mieszkam w dolnośląskim, jakby ktoś koniecznie chciał policzyć kilometry), kompletny brak samokrytycyzmu. W swoim opisie Ola twierdzi, że jest „pisarką”, pracuje w wydawnictwie. Wnioskując z tonu, jakim napisana jest ocena, uważa się za alfę i omegę. Szczerze mówiąc, to nie wiadomo, kim Ola jest w tym wydawnictwie. Może pisze, może zamiata, może segreguje papiery, a może robi wydawcom… ekhm… kawę. Ale jedno jest pewne, kilka rzeczy odnośnie tekstu oraz języka polskiego powinna się nauczyć, zanim znów spróbuje się wywyższać.

Oceniająca nie rozumie znaczenia niektórych słów

Pierwsze, do czego przyczepiła się Ola, to tzw. pokemoniaste pismo. Cytując: Wchodzę na blog i pierwsze, co mnie „uderza”, to tytuł. Miałam wrażenie, że się pomyliłam, ale nie – każde słowo zaczęłaś dużą literą. Zabolały mnie wszystkie zęby. Coś ci wyjaśnię:
PoKeMoN! – to była bajka. Podobny zapis nazywamy pokemonizmem. Poważnie zahaczasz o niechlujny, młodzieżowy slang internetowy. Pospolite pokemonizmy powodują zubożenie języka polskiego, tak samo jak nadmierne używanie wulgaryzmów, które zastępują ładne słowa

Zacznijmy od tego, że tytuł bloga napisany jest drukowanymi literami, więc gdzie tu duża litera, a gdzie mała?  No chyba że chodzi ci o belkę, na to, szczerze mówiąc, nawet nie zwróciłam uwagi. Proponuję przeczytać, co to dokładnie jest to słynne pokemoniaste pismo.

„Tworzysz ff, nie hentai, do którego niewiele brakuje. „

Cóż, czytający ten blog chyba widzą absurd tego stwierdzenia i nie trzeba tego komentować.

Oceniająca jest zbyt „delikatna”, żeby przełknąć słowo: dupa

Używasz mnóstwa wulgaryzmów, których nie zacytuję ze względu na kulturę osobistą. 
Wyjaśniam, że tymi wulgaryzmami są najwyraźniej słowa typu: dupa, tyłek, cholera…

Oceniająca nie ma pojęcia, co ocenia

Najważniejsze – po co powstał na samym początku, stworzył nastrój grozy, powagi, by chwilę później ustąpić miejsca czterem literom i nie pojawić się do tej pory?  W tym nie ma nic innego, całe przygotowania do akcji mówią o jednym. Czytając, że mają zadanie, automatycznie liczę na niebezpieczeństwo, grozę, szybką akcję, sensację, może nawet elementy kryminalne – bo takie zrobiłaś wrażenie.
Zakład o tyłek na misji, a konkretnie – kto poderwie więcej facetów, będąc przebranym za kobietę, mój Boże… Widzisz i nie grzmisz. Przez to misja wydaje się być błahostką jak kłótnia przedszkolaków o lizaka. Misja wymaga odrobiny powagi. Nie mówię, że dużo, troszkę.

W opisie jest wyraźnie napisane: komedia, parodia z elementami akcji. Cóż, oceniająca ubzdurała sobie, że ocenia kryminał z elementami grozy. Skąd? Jak? I dlaczego? Nie mam pojęcia. Ale ktoś, kto bierze się za ocenę tekstu, powinien wiedzieć, co czyta i ocenia. I, żeby zapamiętał raz na zawsze, ocenia, a narzuca swoje widzimisię.
Druga kwestia to stwierdzenie przez oceniającą, że paring Sasunaru jest dziecinny. Proponuję zatem czytać Prousta, a nie brać się za ocenę fanfików. I nie próbować narzucać innym zainteresowań, bo to zakrawa na pewną polską partię polityczną, której szczerze nie znoszę.

Oceniająca ma się za alfę i omegę, a nie zna podstawowych zasad języka polskiego

Wypada wiedzieć, że w języku polskim istnieje coś takiego jak szyk przestawny. Zarówno zdanie „Od trzech tygodni pada deszcz” jak i „Deszcz pada od trzech tygodni” są jak najbardziej poprawne. I wytykanie tego typu „błędów” jest najlepszym sposobem by pokazać swą niewiedzę. Ola jednak z uporem maniaka wypisywała zdanie za zdaniem, twierdząc, że szyk jest błędny. 

Cóż, było dużo więcej wypowiedzi, którymi oceniająca próbowała udowodnić, że jestem istotą rzędu niższego niż jej „wspaniałość”. Posunęła się nawet do stwierdzenia, że nie używam części mózgu. Ale nie mam zamiaru zanudzić czytających (wystarczy zerknąć na ocenę http://oceny-opowiadan.blogspot.com/2012/10/10-sayuko-yaoiblogspotcom.html, komentarze niestety cenzura usunęła). Na koniec więc jeszcze tylko wisienka na torcie. Perełka, która pobiła na głowę jakiekolwiek inne wypowiedzi oceniających i nie sądzę, żeby ktoś był w stanie to przebić.
Na stwierdzenie, że oceniająca Ola powinna się douczyć, zaczęła mi grozić paragrafami. Histeryczna obrona, nadszarpnięte ego czy po prostu brak umiejętności panowania nad sobą? Nie mam pojęcia. I niestety, raczej  już się nie dowiem, bo dyskusja w komentarzach została usunięta (i tym samym przerwana), a żadne zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia do mnie nie dotarło. Chyba powinnam odetchnąć z ulgą… :) Prawda?

* * *

Mniemanie niektórych osób z Ocen opowiadań każe im najwyraźniej sądzić, że na ich "popularności" ktoś może dorobić się sławy. 




Może zatem, zamiast oceniać, lepiej wykorzystać tak wielki prestiż i zabrać się za lansowanie młodych talentów? Ola nauczy szyku, wyjaśni nowe znaczenie kilku modnych określeń i - co niezwykle ważne - użyje swych niewątpliwych wpływów u  wydawcy. Mając takie plecy - żyć, nie umierać. Rowling z ilością sprzedanych egzemplarzy Harrego Pottera będzie mogła się schować.


*  *  *


Ocena i komentarze zostały przywrócone. Można wejść i poczytać. Ale cenzura nadal trwa!




cdn.
Sanu